poniedziałek, 24 października 2011

"Gorączka" Tomka Michniewicza - moje wrażenia (może zawierać spoilery i śladowe ilości orzeszków)

W sobotę wpadła w moje ręce nowa (druga) książka Tomka Michniewicza, podróżnika - backpackera. Z niecierpliwością (mając w pamięci "Samsarę" przeczytaną z 5 razy) zabrałem się za lekturę. W wyniku zassania przez dziurę w czasoprzestrzeni po 8 godzinach było już po mojej wyprawie szlakiem poszukiwaczy skarbów owładniętych tytułową gorączką.

I jakie wrażenia? Książka napisana w podobnym stylu, co poprzednia: swobodnym językiem, łatwo przyswajalnym, doprawionym odrobiną humoru. Dosyć często pojawia się jednak wrażenie, że motyw przewodni, pomimo, że bardziej realny niż w "Samsarze", nie zawsze pasuje i jest trochę "na siłę", a do tego dochodzą dwa momenty, które są zaskoczeniem, niestety niezbyt miłym: urwany motyw poszukiwania skarbów na pustyni - dość sensownie uzasadniony, jednak, jak to słusznie zauważył jeden z rozmówców Tomka: "Najważniejsze jest to, czego nie mówią" oraz urwana w momencie kulminacyjnym opowieść o poszukiwaniu skarbów z rozbitych hiszpańskich statków.

Opisywane podróże (nie jest to jedna podróż z nadrzędnym celem, chociaż autor chyba chciał, żebyśmy to tak widzieli) są luźno ze sobą powiązane przez co czytelnik wytraca "rozpęd", a i sam tytuł przestaje wszystko ładnie spajać. Do tego dochodzi fakt, że - pomimo dość dynamicznie prowadzonej narracji - jedyny moment, w którym nie mogłem doczekać się kolejnych zdarzeń, to właśnie opisywane poszukiwanie pozostałości zatopionych statków, a tu bach! koniec epizodu.

W odróżnieniu od "Samsary" po ukończeniu lektury odłożyłem książkę i włączyłem tv, nie pobiegłem do komputera szukać map i cen biletów, nie podszedłem do żony i nie powiedziałem: "mam plan na fajny urlop". Wydaje mi się, że w tym właśnie tkwiła siła stojąca za sukcesem pierwszej książki Tomka - wciskał mapę w rękę i buty na nogi pisząc o rzeczach fantastycznych. Tutaj pisze, o rzeczach bardzo realnych,  często smutnych i niebezpiecznych - chociaż strzały i pościgi pozostają wyłącznie w opowieściach jego towarzyszy, a autor nam je przekazuje.

To sprawiło, że ja się trochę rozczarowałem, szczerze przyznam, że to po części przez fakt, że oczekiwałem raczej "Samsary 2" a to (here comes Captain Obvious) zupełnie inna książka. Nie rozpala w głowie niespokojnego płomyka, daje obraz ludzkich słabości i okrucieństwa, moralizuje i nie fantazjuje.

Jak dla mnie 3,5/5.

czwartek, 13 października 2011

Cyanogenmod 7 dla i9100

Właśnie zwalczyłem instalacje wersji stable i wersji nightly (81) cyanogena dla S2 i trafił mi się taki problem - na początku niezależnie od tego, którą wersję instalowałem, wyskakiwało coś takiego (na przemian z informacjami o złym podpisie plików):

script aborted: assert failed: getprop("ro.product.device") == "galaxys2" || getprop("ro.build.product") == "galaxys2" || getprop("ro.product.board") == "galaxys2" ||
getprop("ro.product.device") == "GT-I9100" || getprop("ro.build.product") == "GT-I9100" || getprop("ro.product.board") == "GT-I9100"
assert failed: getprop("ro.product.device") == "galaxys2" || getprop("ro.build.product") == "galaxys2" || getprop("ro.product.board") == "galaxys2" || getprop("ro.product.device") == "GT-I9100" || getprop("ro.build.product") == "GT-I9100" || getprop("ro.product.board") == "GT-I9100"

Okazuje się, że problem leżał wyłącznie po mojej stronie - instalkę cyanogena wrzuca się na kartę SD, ale wewnętrzną, a nie wymienną jak ja to zrobiłem ;-)